Kilka pytań

Zanim przejdę do sedna chciałbym Ci zadać kilka pytania. Ile znasz osób, które grają w lotto i ile z nich trafiło szczęśliwy numerek? Czy brak sukcesu zniechęca grających?
Czy znasz kogoś dotkniętego choroba onkologiczną? Jak długo musiałeś szukać w pamięci kogoś bliskiego dotkniętego rakiem? Mi nie zajęło to zbyt wiele czasu.
I ostatnie. Dzień opieki nad chorym w Hospicjum Domowym według NFZ to koszt? Pozgaduj, a odpowiedź znajdziesz na końcu tekstu.
Mam na imię Mikołaj i od pewnego czasu moim miejscem pracy jest Hospicjum Domowe im. Cicely Saunders. Trafiłem tu w szczególnej sytuacji, kiedy na całym świecie najbardziej przerażającą rzeczą, która może Cię dopaść, jest Covid-19. Większość z nas pamięta, prezentowane w telewizji i internetowych serwisach informacyjnych, obrazy z niedalekich Włoch, z dziesiątkami umierających i setkami hospitalizowanych ludzi. Dobrze podane, zapakowane w odpowiednią narrację stają się dla nas zrozumiałe, przekonujące i oczywiście mrożą nam krew w żyłach. Ten wirus zbiera jednak żniwo nie tylko tak jak to prezentują media. Po cichu, bez pompy i fleszy reporterów bezlitośnie zabija osoby przewlekle chore. I nie dlatego, że dopada je w ich domu. To dzieje się naprawdę bardzo rzadko. Ale dlatego, że możliwość niesienia im pomocy została mocno ograniczona.
Pierwszym z ograniczeń jest lęk. I zapewne niektórzy z Was pomyślą “no tak każdy się boi zarazić to i lekarze i pracownicy hospicjum też”. Ale to nie tak. My się boimy, że nieświadomie zawleczemy jakiekolwiek dziadostwo naszym podopiecznym. Nie tylko osławionego covida ale nawet najprostsze przeziębienie. Bo dla wielu chorych może to być wystarczająco zabójcze. Kolejny lęk jest rzeczywiście związany z koroną. Brak dostępu do rzetelnego źródła informacji powoduje, że fakty i mity związane z możliwością zarażenia się Covid-19 mieszają się ze sobą. Czy mogę otworzyć drzwi? Czy mogę odebrać żywność? Czy mogę zobaczyć się ze swoim lekarzem? Czy moje dzieci mogą mnie odwiedzić? Czy umrę w samotności?
Drugim ograniczeniem jest brak rąk do pracy. Tych rąk, brakuje co prawda od lat, ale w tej chwili jest to bardzo odczuwalne. Zagubienie rodzin i opiekunów związane z Covid powoduje, że nasze zaangażowania i kontakt z podopiecznym muszą być częstsze. Prawie połowa telefonów jakie odbieramy wiąże się z pytaniem “kiedy?”. Kiedy może przyjechać Pani Doktor? Kiedy będzie Pan Pielęgniarka? Kiedy, kiedy, kiedy… Nie na każde z tych pytań możemy odpowiedzieć: dziś, za godzinę… Częściej, niestety, “w tym tygodniu”.
Trzecim ograniczeniem jest brak pieniędzy. To trudny i niewdzięczny temat, ale towarzyszy nam nieustająco i nie będziemy go zamiatać pod dywan. Aby móc się opiekować chorymi (120 w Hospicjum Domowym i prawie 60 w Poradni Medycyny Paliatywnej) musimy mieć na to środki. Niemałe. Umowa z NFZ pokrywa koszt opieki nad 54 spośród 120 naszych podopiecznych. I naprawdę z drżeniem czekamy na pierwszego lutego, kiedy to znaczna część zebranych pieniędzy się wyczerpie. I nawet nie chcemy myśleć co wtedy będziemy musieli zrobić.
I jeszcze jedno. Chorzy nie trafiają do nas na czas! Nie mają szans, żeby ostatnie miesiące czy tygodnie przeżyć “godnie, bez bólu, wśród najbliższych”. Z coraz większym bólem i bezradnością dzwonimy do naszych lekarzy i pielęgniarek czasem nawet w dzień po przyjęciu chorego do Hospicjum z informacją “nie jedź, już nie trzeba”. Jeszcze poprzedniego dnia ktoś bliski wypożyczał, łóżko, koncentrator tlenu, materac a rano dzwoni, że nawet nie zdążył wypakować tych rzeczy z samochodu. I rodzi się w nas, wewnątrz, w sercu, w duszy pytanie “DLACZEGO?”. Dlaczego to skierowanie dla niego nie zostało wypisane miesiąc czy dwa temu? Dlaczego nie dano nam szansy, objęcia pomocą kolejnej osoby? No dlaczego?
Na koniec obiecana odpowiedź. Dzień opieki nad chorym według NFZ to koszt 50zł. Nie dyskutujmy o tym, czy to dużo czy mało. Czy to realne środki na pomoc czy tylko oszczędność na kimś kto i tak… no wiesz. Więc, po prostu, proszę Cię. Kup komuś dzień życia. To tylko pięć dych.
Klikam i Wspieram przez 1 dzień –> https://bit.ly/34RIW6C
Klikam i Wspieram przez 5 dni –> https://bit.ly/3iQEryh

Piątkowy telefon

Piątek wieczorem. Telefon od rodziny naszej podopiecznej. Dziękują za opiekę, troskę, pomoc fizjoterapeuty ale… dobrze byłoby na razie nie przychodzić do mamusi. Może tylko telewizyty? Chyba, że się bardzo pogorszy. To oni zadzwonią. Drążymy temat, pytamy, czy ktoś z nas zrobił coś nie tak? Powiedział coś przykrego? Jesteśmy tylko ludźmi, może popełniliśmy błąd? Nie, nie. Chodzi o Covid. Tyle teraz tych zakażeń. Więc póki się nie pogorszy, to tak zdalnie. Dobrze?
No to się wzięło i pogorszyło. Kiedy? Kiedy zostawiliśmy chorego samego w domu.
Warszawski blok z końca lat sześćdziesiątych. Nieduże dwupokojowe mieszkanie z ciemną kuchnią. Peerelowski standardzik. Pani Krysia nie jest przykuta do łóżka choć jej choroba do tego powoli prowadzi. Na korytarzu przed drzwiami stoi torba z całodziennym wyżywieniem. To zięć przywozi codziennie rano w drodze do pracy. Świeże, zdrowe, dopasowane do potrzeb chorej. Przygotowane z sercem. Synowa dzwoni codziennie, pyta, czy wszystko w porządku, czy nie trzeba czegoś dokupić to ona zamówi i ktoś dowiezie.
Troska. Zaangażowanie. Miłość. Całkowite NIEZROZUMIENIE.
Siedzimy przy niewielkim okrągłym stoliku. Trochę krzywym. Biała serwetka, wazonik z zasuszonym kwiatkiem, stosik dokumentacji medycznej. Dzbanek z esencją. Dwie filiżanki w zielone paski.
Dla Krysi to bardzo ważny dzień. To pierwsza herbata z kimś bliskim od półtora miesiąca.Rękawiczki co prawda nie pozwalają na cieszenie się ciepłem porcelany a maseczka na spróbowanie napoju. Ale możemy tak sobie posiedzieć.
W czasie szkoleń dla wolontariuszy, które prowadzimy, w kółko powraca jeden aspekt. Obecność. Nasze nawet największe hospicyjne zaangażowanie jest niczym w porównaniu do obecności najbliższych przy chorym. Obecności rozumianej jako spotkanie oczu, dłoni i serc. Dla wielu z naszych podopiecznych kolejny dzień walki o, dosłownie, każdy oddech nie ma sensu bez tej OBECNOŚCI. Bo po co? Żeby oddychać?
Wyrażamy naszą troskę wobec swoich rodziców w taki sam sposób jak oni wyrażali ją nam. Nie poprzez poświęcenie czasu, nie poprzez rzeczywiste spotkanie, nie przez dotyk, przytulenie. Powtarzamy wobec nich te same słowa, gesty, których doświadczyliśmy kilkadziesiąt lat wcześniej. “Nie wchodź na drzewo bo spadniesz, wyjdź z wody bo zmarzniesz, załóż czapkę bo się przeziębisz”… Z trwogą reagujemy na ich podwyższoną temperaturę czy kaszel. Czy jest w tym coś złego? Nie.
Ale… Napijesz się ze mną herbaty?
W tej chwili ciężko nas wesprzeć filiżanką herbaty. Ale zawsze możecie wesprzeć naszych podopiecznych.
Klikam i Wspieram przez 1 dzień –> https://bit.ly/34RIW6C
Klikam i Wspieram przez 5 dni –> https://bit.ly/3iQEryh